Polemika


Idź do spisu treści

Menu główne:


Opinia do publicznych wykładów prof. Stefana Opary poprzez Edusat.


Prof. Stefan Opara na swoich wykładach wyrażał się o innych ludziach w sposób, który mnie obrażał, choć jego wypowiedzi dotyczyły inżyniera w małym stopniu. Umożliwię więc mu poczuć się podobnie zamieszczając poniższy tekst. Opinia jest stronnicza i niesprawiedliwa (druga strona medalu), ale w ramach wolności słowa pozwala amatorowi postawić sprawę na ostrzu noża.

Prof. Stefan Opara - psycholog, religioznawca, filozof - swoje publiczne wykłady dla studentów wyższej uczelni wykorzystał do walki z religią i walki klas społecznych minionej epoki stosownie do wytycznych pewnej historycznej partii politycznej. Poświęcał nawet czas na krytykę polskiej szlachty za głupotę zapominając o chłopach tak, jakby szlachta z innych krajów z niewiadomych powodów była mądrzejsza. Chory z nienawiści do kleru nie jest w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądałaby ludzkość bez pracy tegoż kleru. Nie umiał nawet porównać, ile mordów dokonał kler w stosunku do mordów dokonanych przez jego towarzyszy. Podjął się obrony (już dawno przegranej sprawy) poglądów Marksa, jakoby ten nie był utopistą, jednocześnie podając, że ten sam Marks był przeciwnikiem pieniądza, jako źródła zła, proponując zastąpienie tegoż pieniądza działaniami administracyjnymi. Jako dziecko realnego socjalizmu profesor nie jest w stanie wyzbyć się jego mentalności przez co wypaczył swoje wykłady propagandą pewnej ideologii. W walce, którą prowadzi, posługuje się manipulacją poprzez przypisywanie innych znaczeń podstawowym pojęciom powszechnie rozumianych (np. hipotezy i prawdy - o czym dalej) pozwalając twierdzić, że profesor a myli pojęcia. Niewygodne poglądy krytykuje w ten sposób, że ich głosiciele nie wiedzą o czym mówią, bo gdy się zacznie analizować (myśleć) każde słowo, to można zwątpić we wszystko (powszechna metoda polemik filozoficznych). Ktoś kto wynosi rozum ponad wszystko polemizuje jednocześnie z treścią poezji Karpińskiego wyrażającej zachwyt, uczucia i wrażenia, wykazując się brakiem zrozumienia tego, co dla większości jest jasne. Wynosi myśl europejską nad azjatycką tylko dlatego, że umowny podział na Europę i Azję ma tu jakieś znaczenie.

W swoich wykładach prof. Stefan Opara podaje szereg tez filozoficznych. Jedną z nich jest teza, że nie ma dostatecznych racji, aby przyjąć istnienie Boga (ateizm filozoficzny). Ateizm filozoficzny przyjmuje więc, że są jakieś racje za istnieniem Boga. Jakie racje byłyby dla ateistów dostateczne? Te racje, które są dla mnie wygodne, które mi odpowiadają, te ocenię za dostateczne. Jest to więc problem psychologiczny, a nie rozumowy. Jeśli uznałbym, że racje są dostateczne, to może musiałbym zmienić tryb życia, a to odpada (to jest kryterium). Skoro ateizm przyjmuje, że są pewne racje za istnieniem Boga, to sam przyznaje, ze istnienie Boga nie jest sprzeczne z rozumem. Ateizm filozoficzny nie podejmuje się udowodnienia, że Bóg nie istnieje. Prof. Stefan Opara głosi następną tezę - nie da się udowodnić, że coś nie istnieje. W pracach naukowych dotyczących techniki nikt nie podejmuje się skonstruowania urządzenia, jeśli wcześniej nie dałoby się udowodnić matematycznie, że będzie funkcjonować. Skoro można udowodnić, że nie istnieje rozwiązanie równania kwadratowego o delcie ujemnej, to daje się udowodnić także, że nie istnieją urządzenia oparte na takim projekcie. Ateiści przyjęliby istnienie Boga, gdyby rozumowo doszli do Jego istnienia (dostateczne racje), czyli gdyby udowodnili jego istnienie. Cóż to wtedy byłby jednak za Bóg – Bóg zredukowany do miary człowieka. Byłby to Bóg, który pojmowany jako twórca wszechświata, musiałby jednocześnie dać możliwość udowodnienia swojego istnienia tak ważnej istocie jak człowiek. To trochę jakby istota rodząca się w jajku zakopanym w piasku miałaby udowodnić istnienie czegoś poza tym jajkiem. Ateiści nie przyjmują istnienie Boga, bo nie ma dostatecznych racji jego istnienia. Czy ateiści konsekwentnie przyjmują, że istnieją tyko te byty, których istnienie da się udowodnić? Takie stanowisko oznaczałoby stagnację umysłową (nie trzeba nic zmieniać). Każdy naukowiec, który przyczynił się do nowych odkryć naukowych, przypuszczał, jeśli nie wierzył, że istnieją byty nieznane.
Na wykładach podana zastała także teza, że filozofia nie opiera się na wierze. Ateizm filozoficzny przyjmuje więc istnienie bytów, których istnienie da się udowodnić, a więc odrzuca wiarę w istnienie tego, co przez ludzkość nie zostało poznane. Czy jednak rozumne jest odrzucanie wiary w to, że istnieją byty, których jeszcze nie poznano (nie udowodniono ich istnienia), że zostaną stworzone nowe byty (choćby przez człowieka), że istnieją lub będą istnieć byty, których istnienia człowiek nie będzie wstanie udowodnić (wykryć). Prosta wyobraźnia pozwala postawić przypuszczenie, że cały znany wszechświat, to może kropla w morzu. Nie przeszkadza to jednak ateistom opierać swojego postępowania na wierze. Każdy przecież człowiek swoje plany na następny dzień (na przyszłość) opiera na wierze, że ten dzień przebiegnie po jego myśli (np. nie wydarzy się nieszczęśliwy wypadek).
Na wykładach zostało przedstawionych wiele kierunków (myśli) filozoficznych (teoria bytu, teoria poznania, wiedza o człowieku), zostały wymienione najważniejsze pytania, na które filozofia próbuje odpowiedzieć (Skąd się wziął wszechświat?, Z czego i jak powstał?, Co jest źródłem ładu strukturalnego i procesualnego we wszechświecie?, Na jakiej podstawie przyjmuje się, że coś istnieje?, Jaki jest sens życia?). Nie zauważyłem, aby wymienił jeszcze bardziej podstawowe pytanie interesujące zwykłego człowieka – jaki jest sens istnienia wszechświata (po co on istnieje)?. Czy podejmowane są próby wykrycia tego sensu? Jeśli istnienie wszechświata na sens, to i to co się w nim dzieje ma sens, to i życie człowieka ma sens, to moje życie ma sens, to mam powód, aby się włączyć w jego rozwój. Jeśli istnienie wszechświata nie ma sensu, to moje życie jest kontynuowane poprzez instynkt samozachowawczy, jest wegetacją i strachem przed samobójstwem. Jaki mam powód postępowania etycznego, jeśli to co się dzieje we wszechświecie nie ma sensu? Odniosłem wrażenie po wykładach, że filozofia albo unika zasadniczego problemu, albo jest bezsilna w sprawie najważniejszej. Pozostaje więc wiara w to, że istnienie wszechświata ma sens, a to inaczej nazywa się wiarą w Boga (wiara w Boga, to w wiara w to, że to co dzieje się we wszechświecie ma sens), a którego mogę wyobrazić sobie również, jako Kogoś poza poznaniem ( to co Jest poza poznaniem) i który dokonuje olbrzymiego aktu twórczego (w którym między innymi śmierć starego jest życiem nowego), a jego działanie leży poza możliwościami poznawczymi ludzkości. Czy to co ludzkość poznała na temat wszechświata nie jest zbyt mądre, aby można było uważać, że jego istnienie jest bez sensu - jest tak głupie. Można uważać i zachowywać się jakby pytania o sens wszechświata nie było, można je omijać, można odkładać odpowiedź na nie, można się oszukiwać, ale wtedy życie jest bez wiary w jego sens (nie wiadomo po co).
Kolejną tezą postawioną na wykładach jest, że deizm jest wygodnym dla Boga rozumowaniem, bo zwalnia go z odpowiedzialności za nieszczęścia, jakie spotykają ludzi (dość częsta postawa). Jest to tworzenie karykatury Boga, w ramach walki z religią. Otóż Bóg jako stworzyciel jest w ramach tej karykatury dodatkowym elementem społeczności ludzkiej. Oceny moralne nie stosuje się do istot spoza społeczności ludzkiej. Nikt nie mówi, że lew robi źle, gdy poluje na antylopę, a mówi natomiast, że Bóg robi źle. Traktuje się więc Boga, jako członka społeczności ludzkiej stawiając go na poziomie człowieka i oceniając jeszcze gorzej. Ocenianie Boga jest stawiam się ponad Boga – szczyt pychy i zarozumiałości.. Raczej należałoby codziennie dziękować, że nie dotyka mnie większe cierpienie, że nie trwa ono dłużej (niż np. 100lat).
Jeszcze jedna teza z wykładów prof. Stefana Opary – nie ma jednej prawdy. Ponieważ przeprowadzono dwa poprawne rozumowania prowadzące do różnych wyników, więc nie ma jednej prawdy.Profesor mówi, że filozofia obsługuje tak fundamentalne i ważne pytania światopoglądowe, ze na te pytania da się sformułować różne racjonalne odpowiedzi. Nie jest tak, że jedna jest pewna, a druga mniej pewna, jedna jest prawdziwa, a druga fałszywa. Te odpowiedzi mają status pewnych ogólnych hipotez spójnych wewnętrznie. Jest to już plątanie się we własnych konstrukcjach. Prawda jest jedna, bo to jest zawarte w pojęciu tego słowa uznawanego powszechnie. Proszę sobie stworzyć nowe pojęcie do określenia sytuacji, gdy dwa poprawne rozumowania prowadzą do różnych wyników. Z jednej strony profesor więc twierdzi, że nie wiadomo, czy racjonalne odpowiedzi są prawdziwe, czy fałszywe, a z drugiej strony głosi, że z tego, że są racjonalne wynika, że nie ma jednej prawdy. Posuwa się dalej. Wystarczy, aby kolejna hipoteza była wewnętrznie spójna, aby została uznana w filozofii za kolejną prawdę. Tymczasem każda hipoteza nawet naukowa, jak się powszechnie przyjmuje, nie wiadomo, czy jest prawdą, dopóki nie zostanie udowodniona (naukowo zweryfikowana przez doświadczenie). Coś więcej niż hipoteza wewnętrzne spójna , coś więcej niż udowodniona teza, a podstawowe prawo fizyki Newtona (F=ma) okazało się fałszem (prawdziwe w przybliżeniu przy małych prędkościach w stosunku do prędkości światła), a nie jedną z prawd odpowiadającą na to samo pytanie (Jakie prześpieszenie uzyskuje ciało, na które działa stała siła?). Profesor stwierdził na swoim wykładzie, gdy było mu to potrzebne do krytyki innych, że na gruncie rozumu nie da się odpowiedzieć na pewne pytania i jednocześnie, że racjonalne odpowiedzi na te pytania są prawdą. Każde zdanie może być różnie interpretowane w nawet w tak konkretnej dziedzinie jak prawo karne. Czy wyniki dwóch poprawnych rozumowań dotyczą rzeczywiście tego samego, czy udowodniono, że rozumowania są poprawne, przy jakich założeniach początkowych odbywały się oba rozumowania? Cała wiedza matematyczna zaczyna się od założeń początkowych (aksjomatów). Czy filozofia ma zdefiniowane aksjomaty, czy po prostu nie ogranicza się nimi i stosuje wolną amerykankę?

Postulat do filozofów, którzy nie zniżają się do walki międzyludzkiej, a mają na celu dobro każdego człowieka.
1). Przyjęcie, że pojęcia mają takie znaczenie, jak są rozumiane powszechnie.
2). Zdefiniowanie założeń przy których odbywa się rozumowanie (aksjomatów). Proponuję na przykład jeden. Ponieważ przyjęcie, że wszechświat nie istnieje, jest oderwaniem się od rzeczywistości niech aksjomat ten brzmi: wszechświat taki, jak jest opisywany przez naukę, istnieje.
3). Po zdefiniowaniu aksjomatów praca nad tym, co z nich wynika.



19.01.2008r - 03.02.2008r
wiedza a wiara





Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego